Barbara Piasecka Johnson: jak studentka z Wrocławia stała się jedną z najbogatszych kobiet świata?

1 kwietnia 2013 roku na przedmieściach Wrocławia, w wieku 76 lat zmarła B. Piasecka Johnson, której historia życia przypomina fabułę telenoweli, w której służąca imigrantka oczarowuje starzejącego się multimilionera, wychodzi za niego za mąż, po czym staje się właścicielem ogromnej fortuny. Wszystko to kończy się głośnym pozwem. Tak jednak było w rzeczywistości. Media nazwały ten proces największą, najdroższą i najbardziej skandaliczną „bitwą” o spadek w historii USA.

Więcej o życiu filantropki, znawczyni i kolekcjonerki sztuki – B. Piaseckiej Johnson można przeczytać w naszym materiale, na stronie wroclawanka.eu.

„Od Iwana do pana”

B. Piasecka urodziła się w 1937 roku we wschodniej Polsce, niedaleko Grodna (obecnie Białoruś), w rodzinie rolnika. Po zakończeniu II wojny światowej Piaseccy przenieśli się do Wrocławia.

Barbara studiowała historię sztuki i filozofię na miejscowym uniwersytecie oraz rozpoczęła studia doktoranckie na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W 1968 roku, kiedy ukończyła studia, wyjechała zarobkowo do Włoch, a stamtąd do Stanów Zjednoczonych.

Według B. Piaseckiej Johnson pierwszą noc w Nowym Jorku spędziła w brudnym pokoju hotelowym, marząc o innym życiu i kilku dolarach w kieszeni.

Mówi się, że do poszukiwania pracy jako pokojówka namówił ją polski woźny w hotelu na Manhattanie, tłumacząc, że zapewni jej to darmowy pokój i wyżywienie, nauczy się angielskiego, i że to lepsze niż praca w muzeum lub polskiej gazecie. Taki był plan Piaseckiej od samego początku.

Słuchaj rad nieznajomych

Wszystko, co wydarzyło się później, tylko potwierdziło, że woźny był bardzo mądrym człowiekiem i posłańcem sił wyższych. Wkrótce Barbara została zaproszona do zamieszkania u polskiej rodziny w Perth Amboy w stanie New Jersey i poszła z nimi na przyjęcie, na którym poznała jedną z pokojówek Johnsonów, która opowiedziała jej o otwartym wakacie kucharki.

Dzięki temu B. Piasecka dostała pracę w zamożnej rodzinie. Została zatrudniona przez Esther Underwood Johnson, drugą żonę multimilionera i właściciela firmy Johnson&Johnson – Johna Sewarda Johnsona seniora.

Co stało się potem? Wkrótce stało się jasne, że nowa kucharka w ogóle nie umie gotować, a Barbarze powierzono obowiązki gospodyni w domu Johnsonów w Aldwick.

W 1969 roku rzuciła tę pracę, aby studiować anglistykę i wykładać historię sztuki na New York University. Jak się później okazało, Johnson potajemnie opłacił jej drogie mieszkanie na Manhattanie, a potem sam się do niej wprowadził.

W 1971 roku rozwiódł się i poślubił swoją byłą kucharkę. W tym czasie młoda kobieta miała 34 lata, a starszy mężczyzna 76 lat. Johnson miał sześcioro dzieci z poprzednich małżeństw, ale żadne z nich nie zostało zaproszone na wesele.

Pani Piasecka Johnson

Przez 12 lat małżeństwa pani Johnson, która studiowała historię sztuki w Polsce, stworzyła wspaniałą kolekcję flamandzkich gobelinów, XVIII-wiecznych mebli oraz obrazów i rysunków Rembrandta, Botticellego, Fra Angelico, Rafaela i innych artystów. Wraz z mężem zbudowała w Princeton 140-hektarową posiadłość o wartości od 20 do 30 milionów dolarów i nazwała ją „Jasna Polana”.

Szczęśliwe życie rodzinne trwało do 1983 roku, kiedy to J. Johnson zmarł. Niedługo po jego śmierci wokół Barbary zaczęły wrzeć niesamowite emocje, co nie powinno być zaskakujące, bo potentat zapisał swojej polskiej żonie prawie cały majątek, którego wartość sięgała wówczas 500 milionów dolarów (obecnie to ponad 2 miliardy). Jeśli chodzi o dzieci, Johnson „pozbawił” ich prawa do majątku, robiąc wyjątek tylko dla jednego z nich.

Należy zauważyć, że potencjalni spadkobiercy, którzy nic nie otrzymali, nie byli ludźmi biednymi, a milionerami, głównie dzięki trustom, które ich ojciec stworzył dla nich wcześniej. Jednak nadal odwoływali się od testamentu.

W pozwach wniesionych do sądu krewni Johnsona twierdzili, że ostatnia żona miała zły wpływ na ich ojca i wykorzystała jego trudny stan fizyczny, aby zmienić dokument na swoją korzyść.

W ten sposób rozpoczął się 3-letni proces sądowy, który kosztował rodzinę Johnsonów łącznie 24 miliony dolarów, ponieważ wiodące amerykańskie firmy prawnicze uczestniczyły w tym głośnym procesie.

Następnie były stosy dokumentów i 4 miesiące monotonnych zeznań świadków, po których wszystkie sekrety życia osobistego członków jednej z najbogatszych rodzin w Ameryce przestały być tajemnicą i stały się znane publicznie.

Sprawa została rozstrzygnięta na krótko przed skierowaniem jej na rozprawę z ławą przysięgłych. Pan Johnson pozostawił majątek wart ponad 300 milionów dolarów. Jego dzieci otrzymały łącznie ponad 40 milionów dolarów, a Harbour Branch, Instytut Oceanografii założony przez Johnsona, który również był zaangażowany w proces, otrzymał 20 milionów dolarów. Koszty prawne i podatki też miały swój udział. Następnie obie strony ogłosiły zwycięstwo i urządzały głośne imprezy.

W pamięci o tym wydarzeniu pozostaje zdjęcie wykonane w czerwcu 1986 roku, prawie 3 lata po rozpoczęciu procesu. Na fotografii, na tle swojej posiadłości znajduje się B. Piasecka Johnson z uniesionymi palcami na znak zwycięstwa. Było to już zdjęcie jednej z najbogatszych kobiet świata, osoby, której bogactwo i sukces gwarantowały życie z niemal nieograniczonymi możliwościami.

Kultura, dobroczynność i polityka

Po śmierci męża i uzyskaniu praw spadkobiercy B. Piasecka Johnson żyła jeszcze długo. Wyjechała ze Stanów Zjednoczonych do Monako, kupiła nieruchomości we Włoszech i w Polsce, ale nigdy więcej nie wyszła za mąż.

Pani Piasecka Johnson wykorzystała swoją fortunę na kolekcjonowanie i wystawianie dzieł sztuki oraz wspieranie organizacji charytatywnych, głównie w Polsce – o tym wspominał jej nekrolog w “The Times”. W 1990 roku na Zamku Królewskim w Warszawie odbyła się wystawa „Opus Sacrum”, na której wyeksponowano dzieła zachodniej sztuki sakralnej z osobistej kolekcji B. Piaseckiej Johnson.

Wystawa ta stała się ważnym wydarzeniem kulturalnym dla Polski, która w tym czasie z trudem żegnała się ze swoją „komunistyczną” przeszłością i spotkała się z pozytywnymi recenzjami krytyków, którzy zwracali uwagę, że same krajowe muzea nie byłyby w stanie zorganizować takich imprez, ponieważ znajdowały się w trudnej sytuacji materialnej.

Artykuł w “The Times” wspominał również o nieudanej próbie ratowania przez B. Piasecką-Johnson stoczni im. Lenina w Gdańsku oraz gmachu ruchu związkowego „Solidarność”, które miały zostać zamknięte. W 1989 roku B. Piasecka Johnson obiecała zainwestować w stocznię do 100 milionów dolarów. Następnie magazyn “The New York Times” opublikował jej zdjęcie z Lechem Wałęsą na okładce oraz artykuł zatytułowany „Amerykański Anioł Wałęsy”. Jednak transakcja upadła. Zatrudnieni przez B. Piasecką Johnson konsultanci, po przeanalizowaniu sytuacji, określili warunki inwestycji, które zawierały długą listę ustępstw ze strony pracowników. Mianowicie znalazła się tam rezygnacja ze strajków i znaczna redukcja personelu.

W akcie zgonu B. Piaseckiej Johnson wspomniano również o jej fundacji charytatywnej, która pomagała studentom i profesjonalistom z Polski kontynuować studia w Stanach Zjednoczonych. Ponadto “The Times” napisał, że B. Piasecka Johnson przez lata udzielała znacznego wsparcia finansowego ruchowi “Solidarność”, ofiarom stanu wojennego w Polsce, różnym domom starców i instytucjom dla samotnych matek, niektórym placówkom medycznym i wielu innym ważnym organizacjom humanitarnym.  

.,.,.,.